poniedziałek, 30 maja 2016

Cukrzyca, przeszkoda czy motywacja?

Jak pewnie większość z Was wie, to u mnie w domu aktywność fizyczna jest ważna. No może w przeszłości nie zawsze tak było, bo siedziało się z piwem i fajkami na kanapie ale to nie o tym, przynajmniej nie w tej chwili.

Od pewnego czasu obserwuję ludzi z cukrzycą, którzy są bardzo aktywni fizycznie, czy to amatorsko czy zawodowo. Przyglądając się im zastanawiam się jakie przeszkody mają do pokonania aby osiągać swoje cele. Przecież cukrzyca to nie bułka z masłem, ciągła kontrola, dyscyplina, zero odstępstw. Nie ma co się oszukiwać, jest przesrane na całej linii. No ale zaraz, przecież niektórzy stoją na poziomie mistrzowskim, więc jak oni to robią?

Okazuje się, że sport jest świetnym lekarstwem na ułomną trzustkę. Wystarczy, że z jednej strony wagi ułożymy przeszkody związane z cukrzycą a z drugiej strony korzyści płynące ze sportu.  Szala od razu przechyli się na stronę korzyści czyli motywatorów lepszego jutra. Oczywiście na chwilę obecną może to być zjedzenie batonika w trakcie aktywności, za którym dzieciaki szaleją. W przyszłości sport przyniesie efekty w postaci zminimalizowania powikłań cukrzycowych. Ot taka oczywista oczywistość w środowisku diabetycznym.

Niestety ale nie wszyscy o tym są przekonani. Przecież można dać odpowiednią dawkę insuliny i już zajadamy kebaba lub innego fastfooda. Grając na konsoli cukier zbijemy za pomocą korekty. Jak to wiadomo korekta, to lekarstwo na wszystkie dolegliwości. No bez przesady nie mówię tu o likwidacji wszystkich budek z hamburgerami. Niech ten hamburger będzie nagrodą a nie codziennością. Na konsoli czy komputerze też trzeba umieć grać, przecież nie żyjemy w średniowieczu.Wszystko z umiarem.

Mój syn uwielbia słodycze jak każde dziecko, niestety nie może ich jeść bezkarnie. Jest jednak wyjście z sytuacji. Wystarczy rower, narty, bieganie, basen i już można sobie coś tam przekąsić bez podawania dodatkowej dawki insuliny. Idziemy na rower to jemy lody. Basen czy bieganie to zajadamy batoniki.

Bieg Wiewiórki w Rudzie Śląskiej 4 km.
Jest nam łatwiej, ponieważ młody lubił sport zanim zachorował i nie ma problemu aby wyciągnąć go na 4 - 5 km biegu lub godzinę pływania w te i wewte na basenie. Dzisiaj wysiłek jest dla niego motywacją do drobnych przyjemności w chwili obecnej.


W drodze na Turbacz.

Ostatni weekend spędziliśmy w górach, pokonując w dwa dni 40 km zdobywając kolejne szczyty. Te szczyty były taką samą nagrodą jak batoniki czy słodkie soki na szlaku. Na wysoki cukier nie stosujemy korekty. Używamy sportu jak kolejnej jednostki insuliny.

Zabawa w parku linowym, tuż przed wejściem na górskie ścieżki.

W całej tej chorobie najważniejszym  czynnikiem jest samokontrola. Sztuka polega na utrzymaniu odpowiedniego poziomu cukru. Idealnym narzędziem do tego jest właśnie sport. Korzyści płynące z uprawiania go przechylają szale na korzyść motywacji w postaci zdrowia. Przeszkody nie są w stanie pokonać dobrodziejstwa płynącego z aktywności.

Sport jest wyśmienitym lekarstwem na większość chorób przewlekłych. Ruch leczy nie tylko ciało ale i duszę. Potrafi zdziałać cuda wystarczy systematyczność a efekty przychodzą same. Nie zobaczymy ich od razu, trzeba poczekać na nie. Najlepszą nagrodą będzie oglądanie rówieśników, którzy zostają na kanapie z piwem w ręku. Ciekawe kto będzie się lepiej czuł na starość? Ten z brzuchem, czy aktywny cukrzyk? Chyba wiadomo. 

Właśnie kończę czytać książkę o gościu, który w ciągu dnia wypijał dwa litry wódki a na dokładkę wciągał ogromne ilości kokainy. W ostatniej chwili udało mu się z tego wyjść. Pomocnym okazał się sport. Zaczął spędzać każdą chwilę na rowerze a to był tylko początek. U mnie w domu wala się cała masa gazet o bieganiu, którą by się nie otworzyło, to w każdej jest jakiś dowód, jak to bieganie pomaga wyjść z takiej czy innej choroby. Sport to naprawdę zdrowie.

Pozwólmy dzieciakom się wyszaleć, wyjdzie im to tylko na zdrowie. Niech cukrzyca będzie motywatorem do działania aby przyszłość była lepsza.

Podsumowując: konsola i frytki idą w odstawkę a wsiadamy na rower i to najlepiej w plenerze. Cukrzyca wcale nie jest przeszkodą do osiągania celów takich jakie ma większość śmiertelników. Przeciwnie, cukrzyca może przemienić się w motywację, która da siłę aby pokazać innym, że można. Można a nawet trzeba udowodnić, że mimo niewielkiej dysfunkcji diabetyk jest w stanie dorównać innym a nawet ich przegonić.

Tata.

niedziela, 15 maja 2016

Niech dzieciństwo będzie dzieciństwem.

W ostatnich dniach w mediach społecznościowych pojawił się film o pijanym kierowcy, który powoduje wypadek. Jak się później okazuje to kierowca wcale nie był pijany, tylko chorował na cukrzycę a w czasie jazdy miał spadek cukru. Efekt widać na filmie. Cóż jego wina i co do tego nie ma dyskusji.

Nasuwa się teraz pytanie co można a czego nie może diabetyk? Otóż może wszystko, jedynie musi bardziej się kontrolować i tyle. Przed wejściem do auta trzeba sprawdzić poziom cukru i jeśli jest ok to można jechać. W trakcie jazdy trzeba się kontrolować i bezpiecznie dojeżdżamy do celu. Oczywiście to tak w skrócie.

A jak to ma się do dziecka? Oczywiście dziecko nie bierze na swoje barki odpowiedzialności za czyjeś bezpieczeństwo. Za to opiekunowie dziecka odpowiadają za jego bezpieczeństwo. Jeśli coś pójdzie nie tak to wina będzie nasza. Tylko na co można pozwolić ośmioletniemu cukrzykowi? Odpowiedź: na wszystko na co można pozwolić zdrowemu dziecku!
Wszystko jest dozwolone jedynie trzeba to zrobić z głową. Dziecko chce iść na plac zabaw do kolegów to niech idzie. Choroba nie powinna być ograniczeniem. Młody ma swoją torbę na pasie i tam ma cały swój sprzęt cukrzycowy. Jego koledzy i koleżanki wiedzą, że Kajetan choruje i co może się stać. Wiadomo, w razie czego ośmiolatek nie pomoże ośmiolatkowi ale za to zrobi pewnie tyle hałasu, że pomoc szybko nadejdzie.
Podstawowe wyposażenie to standard każdego diabetyka:
  • glukometr,
  • glukagon,
  • telefon,
  • słodkości,
  • piłka lub hulajnoga.

Z takim właśnie ekwipunkiem Kajtek idzie szaleć na boisku z chłopakami. Oczywiście dzieciaki szaleją na maksa i zdarzają mu się spadki takie, że zapasy cukru w torbie szybko się kończą. Do domu jednak ma blisko i przybiega je uzupełniać.

Niektóre części jego garderoby zdradzają jego chorobę. Akurat taki sposób informowania wydaje mi się lepszy od silikonowych opasek, które nosi masa ludzi. Na tych silikonowych opaskach znajdują się raczej informacje o ulubionym zespole muzycznym lub grze i mogą średnio się kojarzyć z informacjami medycznymi.

Dzieciństwo musi być dobrze zapamiętane więc szkoda czasu na to aby kojarzyło się ono z cukrzycą. Trzeba pozwolić na dzieciakom na to co chcą, oczywiście w granicach zdrowego rozsądku.
Wielu rodziców stara się o ciągłą opiekę nad swoimi dziećmi. W pewnym momencie trzeba jednak odpuścić i pozwolić dziecku przejąc po części kontrolę nad cukrzycą. Im szybciej schowamy do szuflady orzeczenie z punktami 7 i 8, to tym lepiej dla przyszłości dziecka.
Wiem, że posypie się na mnie krytyka za takie słowa ale każdy ma przecież swój punkt widzenia i ja też go mam. Rozumiem rodziców przedszkolaków, że się boją zostawić same swoje dzieci. Jednak szkoła powinna być już tym etapem, gdzie dziecko potrafi w minimalnym stopniu dbać o siebie. Patrząc na to z zupełnie innej strony to nasze dzieciaki są bohaterami wśród rówieśników. Swoją chorobą mogą też uczyć wrażliwości i empatii w swoim środowisku, co chyba w dzisiejszych czasach jest niezmiernie ważne.

Teraz mogę gdybać i przypuszczać. Ale co jak ten wspomniany na początku kierowca był wychowany w taki sposób, że to rodzina wykonywała wszystkie czynności za niego. Osoba nauczona tak prostego, życia niestety będzie w późniejszym czasie ciężarem nie tylko dla rodziny ale i też dla swojego otoczeni. Bo co jeśli to ktoś mu ciągle przypominał o pomiarze cukru a teraz nie było takiej osoby, która by przypomniała. Bez pomiaru wsiadł za kółko a efekt był widoczny. Oczywiście to jest czysta teoria i wcale tak nie musiało być.

Dzieciaki adoptują się do nowej sytuacji znacznie szybciej niż my dorośli, tylko trzeba im na to pozwolić. To, że mają cukrzyce wcale im nie przeszkadza w wesołym dzieciństwie.

Niech nasze dzieciaki pokażą na co je stać.

Tata 

wtorek, 3 maja 2016

Normalność

Słońce świeci, wolny dzień więc marzy mi się bieganie po lesie. Niestety młody ma inne plany. Zapakował swoją saszetkę cukierkami, glukometrem i innymi gadżetami cukrzyka, zabrał piłkę i poszedł na boisko do kolegów. Cóż może, po południu uda się go wyciągnąć gdzieś dalej. Na pocieszenie zostało mi słuchanie Trójkowego Topu Wszech Czasów. Taka właśnie jest codzienność rodzica dziecka z cukrzycą, czyli wszystko po staremu.

Teraz z tą cukrzycą to pełen luz ale na początku był lekki stres. Człowiek musiał się szybko nauczyć jak to ogarnąć aby było normalnie. Wiadomo trzeba uczyć się samemu ale można też się uczyć od innych. Jednym z wzorów do naśladowania jest zaprzyjaźniona rodzina Damiana, Karoliny i małego Bartka. Otóż Bartek urodził się bez stopy. Jego rodzice jednak postanowili go wychować normalnie jako pełnosprawne dziecko. Wiadomo dziecko ma bardziej pod górkę niż jego rówieśnicy ale nie może to być wyznacznikiem jego życia. Tak właśnie trzeba postępować i świecić przykładem. Naszmaraton to ich wizytówka.

Drugim zewnętrznym czynnikiem który pokazał, że jednak można, to grupa pasjonatów sportu z cukrzycą. Dosyć szybko po diagnozie trafiłem z Kajtkiem do tej sekty. Wśród nich, nikt się nie cacka ze swoją chorobą a raczej ją rozkłada na łopatki. Ja głupi myślałem na początku, że ta cukrzyca jest z powodu dużej aktywności Kajtka. Okazało się jednak, że jego zapędy do sportu są dla niego teraz jednym z lekarstw. Spotkałem ludzi z cukrzycą aktywnie uprawiających sport. To oni dali mi nadzieję, że może przebiegnę z Kajtkiem maraton, tak samo jak Damian z Bartkiem. To ludzie pełni pasji, ambicji i chęci walki. Co najlepsze, to potrafią patrzeć na cukrzycę z dużym dystansem.Właśnie tacy są Aktywni z cukrzycą.

Mam również przyjaciół, którzy wychowują syna z zespołem downa. Michał z Danką to wspinali rodzice Marcinka, wiecznie uśmiechniętego chłopaka. Rodzice Cyśka (czyli Marcinka) idą do przodu wspaniale dbając o normalność dla niego. W tym wszystkim pomaga im jeszcze dwójka cudownego rodzeństwa Cyśka. Patrząc na wspólne zdjęcia tej rodziny uśmiecham się, oni zawsze świetnie wyglądają. Czy to narty, rower lub spacer to z ich twarzy nie znika uśmiech. Zresztą sami sprawdźcie tutaj.

Jeden nie ma stopy, komuś brakuje chromosom, innemu trzustka odmówiła posłuszeństwa. Tak właśnie wygląda normalność. Jak to powiedział jeden stary lekarz: "nie ma ludzi zdrowych, są tylko źle zdiagnozowani". Zatem śmiało można powiedzieć, że nie ma ludzi w 100% zdrowych. Każdy ma jakiś "defekt".

Poznałem również organizatora kilku imprez sportowych z mojej okolicy. Jak się okazało też jest cukrzykiem aktywnie uprawiającym sport. Jestem przekonany, że codziennie spotykamy się z ludźmi, którzy z czymś się tam zmagają. Oczywiście nie widzimy tego i nie dlatego, że coś ukrywają, po prostu żyją normalnie. To nie prawda, że posiadając jakąś dysfunkcję, nie możemy realizować swoich celów, marzeń, pasji. Właśnie wtedy trzeba jeszcze bardziej przeć do przodu aby wszystkim pokazać, że jednak można a raczej trzeba.

Młody wrócił z placu zabaw i trzeba szykować obiad. To znaczy ja zadzwoniłem aby przyszedł bo inaczej siedział by tam do wieczora.

Cukier krzepi!


Tata