piątek, 25 stycznia 2019

Czego nienawidzę w cukrzycy

Cukrzycy nie mam ale ma ją moje dziecko. Z założenia jestem osobą, która raczej stara się widzieć pozytywne aspekty danej sytuacji. Tak wiem ciężko jest zobaczyć pozytywne rzeczy w chorobie jakiejkolwiek, jednak z drugiej strony nie ma dla mnie sensu szukanie negatywów. Dlatego od dnia diagnozy staram się otaczać osobami, które myślą pozytywnie o cukrzycy. Znam nawet takiego jednego co twierdz, że w ogóle nie jest chory.

W sumie młodemu też mówimy, że nie jest chory

Więc czego nie lubię w cukrzycy mojego dziecka? Otóż nie ma chyba takiej rzeczy... Gdybym znalazł coś czego nie lubię to by mi to strasznie przeszkadzało. Przeszkadzało w codzienności, najprostsze czynności wykonywałbym z ciężarem. Obliczenie posiłku było by problemem bo przecież nie lubił bym tego. Tak mógłbym pociągnąć z parę lat ale sensu w tym bym nie widział. Jeśli przyłożę się do obliczenia posiłku to wiem, że robię krok do jak najlepszych wyników glukozy w krwi u młodego. Jest to motywator bo im więcej się staramy to mamy większą szansę na  do dłuższe życie w zdrowiu. Wielu ludzi marnuje swoją energię bezproduktywnie np. przed TV, ja mogę poświęcić tych kilka chwil na cukrzycę.

Czyli nie ma rzeczy której nie lubię w cukrzycy. Jest jednak coś czego nienawidzę. Ta nienawiść wychodzi z mojego podejścia do życia. Moją utopią jest anarchia, system gdzie ludzie nie potrzebują prawa by być dobrym i tworzyć dobro, pomagać innym. Nienawidzę podziałów, ten jest taki a ten inny. Po co one są, dla sportu?

Dla sportu zbieramy statuetki
Społeczeństwo cukrzyków zostało podzielone lata temu, wtedy nawet nie wiedziałem co to cukrzyca typu 1. Dzisiaj mamy cukrzyków, którzy skończyli 26 lat i tych młodszych a w szczególności ich rodziców. Pomijam już ten sztuczny podział wytworzony przez rządzących ale dlaczego sami cukrzycy ciągną to dalej? Nie rozumiem tego zupełnie. Powinniśmy być jedną rodziną, trzymać się razem, wspierać się wzajemnie. Oczywiście na wielu poziomach tak jest. Gdy komuś zabraknie insuliny czy pasków to do pomocy każdy się zgłasza (z tego powinniśmy być dumni). Do cholery dlaczego jak pojawi się symbol +26 to skaczemy sobie do gardeł?

Mam marzenie aby cukrzycy w sprawie +26 mówili wspólnym językiem. Pokażmy siłę w jedności, tylko tak będziemy mogli zwyciężyć. Marze też o tym aby przyszedł czas, że jak mój syn stanie obok dorosłego cukrzyka, ja nie będę musiał się wstydzić różnic w sprzęcie cukrzycowym.

Wszyscy cukrzycy łączcie się i miejcie głęboko gdzieś podziały.