wtorek, 29 marca 2016

Początek

Wszystko zaczęło się od takiego postu na faceboku:
Coś mnie podkusiło i założyłem fanpage na FB. Tym czymś było info, że znajomy pisze artykuł o wychowaniu dzieci z cukrzycą. Zacząłem myśleć, jak mogę mu pomóc i co niektórym zobrazować sytuację.
Zacznijmy jednak od początku... Początek jest dramatyczny, człowiek idzie po omacku i czerpie informacje z każdego źródła. 
Niestety nie wszystkie źródła prowadzą do sukcesu. Na dzień dobry w wirtualnej rzeczywistości trafiamy do różnych grup wspierających się wzajemnie. W tym miejscu okazuje się, na co jesteśmy podatni. Mamy do wyboru grupy, które skupiają osoby permanentnie załamane i nie akceptujące sytuacji. W takich grupach możemy tylko wspólnie lamentować nad losem rodzica cukrzyka, bo niestety samo dziecko schodzi na drugi plan. Oczywiście, można też trafić do grup, które świadczą rzeczową pomoc i nie cackają się z cukrzycą.
Wróćmy jednak do sedna, którym jest wychowanie młodego cukrzyka. Według mnie jest kilka prostych zasad, które w tym pomagają.
Po pierwsze, razem z żoną, zaraz po diagnozie, podjęliśmy fundamentalną decyzję: "młody nie ma taryfy ulgowej". Dlaczego tak spytacie się. Otóż w naszej rodzinie są przypadki CT1, które są "źle wychowane".
Po drugie powoli uczymy Kajtka, jak żyć z chorobą tak, aby on sam prowadził kontrolę nad swoją chorobą, mimo swego młodego wieku (osiem lat).To co wypracujemy dzisiaj, jakie nawyki wpoimy naszemu dziecku ufam,że zaprocentuje w przyszłości. To jest ciężki kawałek chleba, bo nie raz jest płacz, że trzeba zmierzyć poziom cukru, a jemu się akurat nie chce, że trzeba coś zjeść, a on teraz nie ma ochoty, lub co gorsza, tego nie można zjeść. Niestety, nie ma taryfy ulgowej.
Jednak wszystkie decyzje po zachorowaniu jak i nasze podejście do tematu nie byłoby możliwe bez wcześniejszego stylu życia. Jeszcze długo przed chorobą Kajtek zawsze wolał spędzać czas na świeżym powietrzu. Nigdy nie było problemu, aby ruszyć go z domu. Wystarczyło hasło: idziemy na rower, jest bieg po lesie, są zawody pływackie. Kajtek już jako siedmiolatek na takie zawołanie stał u drzwi ze spakowaną torbą na zawody. W sumie po diagnozie zmieniło się tylko, to że mamy zawsze ze sobą dodatkowy ekwipunek na lini startu.
Takie zainteresowanie dziecka nie wzięło się z znikąd. Otóż przez kilka lat siedzenia na kanapie tata wziął się za siebie, a młody tylko na mnie patrzył. Później jak zobaczył medale i statuetki to też takich zapragnął. Ruszyła lawina jeszcze przed diagnozą, a teraz to już tylko nawyk został... Oczywiście bez przesady, nie samym sportem człowiek żyje. Młody czasami też gra na tablecie, tak że ma wypieki na policzkach. Lubi to co każde inne dziecko i sport nie może być przymusem. To musi być zabawa i wspólnie spędzony czas.
Dlatego uważam, że wychowanie dziecka z cukrzycą zaczyna się na długo przed zachorowaniem. U nas to był sport u kogoś może pojawić się inny punkt zaczepienia.
Codziennie moje dziecko dostarcza mi dowodów, że zostało dobrze wychowane i przygotowane do swojej drogi. Na początku swojej drogi udowodnił to znakomicie. Otóż całą rodziną wspieramy akcję charytatywną naszego przyjaciela, któremu urodził się syn bez stopy. Kajtek ochoczo wspiera całą akcję, która ma na celu zebranie pieniędzy na protezy dla Bartka. Kilka tygodni od choroby mówimy młodemu, że dostanie pompę, a on na to: "to dla Bartka?" Empatia level hard.
Nie ma co narzekać i użalać się nad dzieckiem i sobą. Trzeba go wychować na silną osobę, która zawsze da sobie radę. Nie ma co czekać na pkt. 7 i 8 w orzeczeniu (wtajemniczeni wiedzą), rodzice wiecznie nie będą żyć.
Zmierzam do tego, że dzieci są zapatrzone w rodziców jak w obrazek, więc pokażmy tym dzieciakom fajniejszy świat. Ciągłe płakanie nad swoją sytuacją daje beznadziejny wzór dla dziecka, nie o to chyba nam chodzi.
Tata