sobota, 23 lipca 2016

Czy można wygrać z cukrzycą?

Życie z cukrzycą nie należy do najłatwiejszych. Ciągła kontrola poziomu cukru, liczenie kalorii lub wymienników, podawanie insuliny. Zawsze trzeba pamiętać o odpowiednim ekwipunku przy sobie. Jest też kilka ograniczeń odnośnie poziomu cukru w organizmie. Jeśli mamy za nisko to nie powinno podejmować jakichkolwiek działań do póki nie podniesiemy sobie stężenia. Znowu jak wysoko to też nie dobrze i pozostaje czekanie aż insulina zrobi swoje. Lista obostrzeń jest oczywiście dłuższa i każdy ją dobrze zna lub powinien znać. Czy takie, życie w ogóle jest możliwe? Wiele osób odpowie, że raczej nie a cukrzyca do ogromny problem. Jednak większość osób ogarnia cukrzycę i żyje sobie spokojnie. Skoro osób z takim podejściem jest więcej to przytoczę dla nich oczywistą oczywistość a reszta i tak chyba nie zrozumie.

Na samym początku cukrzycy u młodego, jeszcze w szpitalu zastanawiałem się czy da się z tą chorobą w ogóle wygrać. Wtedy zacząłem kojarzyć, że w moim otoczeniu żyje całkiem spora grupa diabetyków. Co lepsze żyją całkiem dobrze. Muszą jednak przestrzegać kilku zasad ale kto ich nie musi przestrzegać. Ja przykładowo jestem astmatykiem i jeśli nie zażyję w ciągu dnia dwóch dawek sterydów to zacznie mnie dusić kaszel, czasami to i nawet przy zażywaniu się duszę. Oczywiście nie ma to żadnego porównania do cukrzycy, jedynie porównuje tu trzymanie się pewnej dyscypliny. Ludzie mają różnego rodzaju problemy, z którymi na codziennie się borykają i t sprawia że każdy ma inne życie.

Wiedząc, że w moim środowisku jest tylu cukrzyków jakoś szybko zaakceptowałem chorobę dziecka. Nad nową sytuacją nie było czasu się rozczulać. Trzeba było za to szybko nauczyć się nowego porządku dnia. Co natomiast sprawiło, że Kajetan też szybko to zaakceptował mogę tylko przypuszczać. Na pewno wpływ na to miała dziecięca szybkość w adoptowaniu się do nowej sytuacji. Pamiętam jak Kajtek miał kiedyś nogę w gipsie. Minęło zaledwie kilka godzin jak zaczął sprawnie poruszać się z tym gipsem. Wyglądało to tak jakby w ogóle mu on nie przeszkadzał. My dorośli w takich przypadkach potrzebujemy kuli, jeszcze lepiej wózka i pomocy osób trzecich.

W akceptacji mogła też mu pomóc rozmowa z psychologiem, jeszcze jak byliśmy na oddziale. Po tym młody jakby bardziej otwarcie podszedł do tematu pomiarów i podawania sobie insuliny. Pewnie znaczący na to wpływ miało też to, że my rodzice również szybko się pozbieraliśmy. Widząc to dziecko na pewno czuje się bezpiecznie. No bo skoro wszystko układa się mniej więcej tak jak było to nie ma strachu.

Na to wszystko, znaczenia miało pewnie jeszcze wiele czynników o których nie wiem. Przypuszczalnie nawet nie wpadł by na to, że coś tam miało większe znaczenie w zaakceptowaniu nowej sytuacji.

Tak więc akceptacja cukrzycy jest jednym z fundamentów do wygranej walki. Kolejnym czynnikiem przybliżającym do wygranej jest rodzina. Słyszałem już opinie, że cukrzyca to choroba całej rodziny. Z takim stwierdzeniem raczej się nie zgadzam. Diabetyk musi w głównej mierze polegać na sobie a nie być zależnym od kogoś. Rodzina ma raczej za zadanie wspierać chorego niż wykonywać za niego czynności związane z chorobą. Wspieranie nie koniecznie musi być tylko dobrym słowem raczej powinno przerodzić w czyn. Na przykład można planować porządek dnia, tak aby cukrzyk mógł swoje czynności wykonywać bez pośpiechu i w spokoju. Niech czuje, że choroba nie jest przeszkodą w aktywnym życiu rodzinnym, czy też zaplanowanych wydarzeniach.

Następnym filarem jest nauka o cukrzycy. Tu każdy pacjent (oczywiście dorosły) powinien być ekspertem w dziedzinie własnej choroby. Diabetyk musi wiedzieć ile może zjeść, ile insuliny podać, musi to wszystko policzyć. Musi być zdyscyplinowany, ponieważ od podawania insuliny nie ma odstępstw. Trzeba też nauczyć się rozpoznawać sygnały niskiego cukru w krwi aby w porę reagować. Zawsze trzeba pamiętać o "sprzęcie", który trzeba mieć przy sobie. Wiadomo, że to wszystko oczywiste oczywistości.

Nie małą rolę w wygranej nad cukrzycą ma aktywność fizyczna. O tym, że sport przynosi same korzyć nawet dla zdrowej osoby, nie trzeba nikogo przekonywać. Wysiłek fizyczny pozwala na zwiększenie wrażliwości na insulinę, utrzymanie prawidłowej wagi. Większość lekarzy potwierdzi, że systematyczna aktywność jest jednym z najlepszych lekarstw na choroby przewlekłe.

Oczywiście na wygraną składa się wiele innych mniejszych czy większych czynników. Wiara w samego siebie, odpowiednia opieka medyczna, stabilizacja finansowa, poczucie bezpieczeństwa, przynależność do grup cukrzycowych, które zawsze wspierają i udzielają rad tym co tego potrzebują, dystans do siebie i choroby. Te i masę innych rzeczy wpływa na to, że z cukrzycą można wygrać i ustawić ją w narożniku jak to mawiają bokserzy.

Wiem, że to co napisałem jest wiadome dla wielu z Was ale chciałem o tym przypomnieć tym, którzy o tym zapomnieli. Tekst ten kieruję również do osób, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z cukrzycą. Tak więc głowa do góry, podwijamy rękawy i walczymy bo ta walka jest do wygrania, trzeba tylko chcieć.

Oczywiście to wszystko jest patrząc z mojej perspektywy. Macie jakieś swoje spostrzeżenia lub jakieś sprawdzone sposoby na walkę z cukrzycą?

Tata

poniedziałek, 11 lipca 2016

Ojcowie w cukrzycy.

Właśnie wróciliśmy z krótkich wakacji. Byliśmy w Legolandzie oraz nad Bałtykiem. Wszystko oczywiście bez szaleństw, raczej klasa budżetowa niż all inclusive. Całość udała się zgodnie z planem. Bez wahania polecam wyjazd do Legolandu, cała masa atrakcji i zabawy nie tylko dla dzieci.

Teraz znowu powrót do codzienności. Kalorie, glukoza, paski, igły, nakłuwacze czyli nasz chleb powszedni. Każdy rodzić diabetyka zna to z autopsji. Przynajmniej tak mnie się to wydawało. Przeglądając rożne media społecznościowe, fora internetowe, dyskusje obserwuję barak wypowiedzi ze strony ojców dzieci z cukrzycą. Dyskutują raczej wszystkie grupy cukrzycowe, młodzi i starzy, typ 1  i typ 2, sportowcy i ci trochę leniuchujący. Niestety marginalnym promilem są ojcowie. Nie wiem może oni nie istnieją i dlatego nie podejmują, żadnej dyskusji.

Dlaczego ich nie ma? Czasami myślę, że nie wdają się w dyskusje bo może już wszystko wiedzą i nie muszą się dopytywać. No ale skoro są tacy mądrzy to czemu nie udzielają odpowiedzi na zadawane pytania, jeśli już tak wszystko wiedzą. Przecież mogli by wtedy komuś pomóc. Myślałem też, że po prostu są wstydliwi i nie chcą się wychylać. No tak, przecież jak ktoś chce to internet może zapewnić anonimowość, więc to też nie to.

Każdy cukrzyk czy osoba z jej bliskiego otoczenia ma jakieś doświadczenie. Wiadomo nie każdy musi się od razu być aktywny w każdej dyskusji bo nie oto chodzi. Nie potrafię jedynie zrozumieć dlaczego ojcowie kompletnie milczą. Czyżby byli całkowicie zdominowani przez matki?

Opcje są dwie. Albo tatusiowie nie istnieją albo mamusie nie dopuszczają ich do problemów związanych z chorobą dziecka. Mogła by być też trzecia opcja, że po prostu to olali i nie chcą się mieszać w cukrzycę. W tą ostatnią ewentualność nie chce mi się wierzyć.

Panowie może czas włączyć się do różnych dyskusji. Wasze spostrzeżenia mogą być niezwykle cenne dla innych. W końcu macie zupełnie inny punkt widzenia od mam. To Wy możecie walnąć pięścią w stół jak słyszycie: korekta, korekta w odpowiedzi na pytanie co zrobić z cukrem 190. Zamiast siedzieć cicho to możecie polecić przejażdżkę na rowerze. Lub też czasami wystarczy przytaknąć, że to co robią inni, to ci z większym doświadczeniem akceptują.

Do kogo niby mam skierować pytanie: kiedy pierwszy raz iść na piwo z młodym cukrzykiem? Przecież tylko na ojcach można polegać w pewnych kwestiach a tu cisza. Tak wiem jestem cwaniakiem i chce mieć wszystko podane na tacy aby samemu nie popełniać błędów innych. Może ktoś się zlituje kiedyś i podpowie jak uniknąć błędów.

Więc jak Panowie można na Was liczyć?

Tata