niedziela, 10 kwietnia 2016

Nie ma odpoczynku.

Przy cukrzycy dziecka człowiek ma trochę mniej czasu dla siebie. Wszystko się rozbija o utrzymanie cukru na odpowiednim poziomie. Tak jest rola rodzica dziecka, które jeszcze nie potrafi samo zapanować nad swoją chorobą. Mój syn raczej jest zaradny i potrafi zrobić przy sobie wiele rzeczy związanych z jego chorobą. Niestety nie potrafi wszystkiego gdyż jest na to jeszcze za mały. 
Najważniejszą rzeczą jaka jest do zrobienia przy dziecku to pokazanie mu "normalności". Choroba nie może być przeszkodą do rzeczy, które lubił przed postawieniem diagnozy. Skoro lubił sport to dlaczego nie ma go uprawiać teraz, tym bardziej, że wysiłek fizyczny jest jednym z fundamentów dobrze prowadzonej cukrzycy. Tym oto sposobem kontynuujemy to co rozpoczęło się na długo przed zachorowaniem.
W naszej okolicy pojawiła się nowa seria biegów po lesie pod nazwą Bieg Wiewiórki. Był to trzeci start tej udanej serii. Oczywiście zameldowaliśmy się z młodym w biurze zawodów aby się zapisać. Biegi jak to biegi niestety nie są organizowane pod dachem i tym razem się rozpadało. Przed wyjściem z domu ustaliliśmy, że mimo wszystko biegniemy, zresztą nie pierwszy raz w deszczu.
Pomiar cukru przed startem i mamy 123 na liczniku. Jest dobrze. Kinder czekolada w ruch i czekamy na start.
Trasa super bo wszystko po lesie a i trochę wody można zobaczyć. Wpadamy na metę, mierzymy cukier. Mamy wynik 61 czyli nisko ale tego można było się tego spodziewać. Dwa łyki soku, kajzerka do ręki i zasłużony odpoczynek dla Kajtka. Jeszcze tylko odbiór dyplomów i do domu.
W domu po 30 minutach kolejny pomiar i tu niespodzianka bo miało być max 140 a dobiło nam do 240. Wraz z żona stwierdzamy "odbicie". Komentowaliśmy to tak jak starzy wyjadacze diabetologi a tu staż dopiero kilka miesięcy. Cóż takie przygody też się zdarzają.
W domu odpoczęliśmy trochę i trzeba było zasuwać na basen gdzie były już umówione kolejne zajęcia. Młody wystartował z poziomem 190, po 30 minutach schodzi do poziomu 72 więc się docukrzamy. Kolejne 30 minut i kończymy na 142. Nasza Pani od pływania nie daje szansy na wysoki cukier.
Całe szczęście, że dzień był deszczowy i Kajtkowi nie chciało się iść na rower w deszczu. Prawdę mówiąc to szkoda, że trzeba chodzić do szkoły i do pracy. Jakbyśmy mieli wolne od obowiązków to byśmy chyba musieli zrezygnować z insuliny. No ale obowiązki też są potrzebne i czegoś nas uczą.
Tak więc nie ma co siedzieć w domu i zastanawiać się jakie to my mamy ciężkie życie. Nawet na chwilę nie możemy pokazywać małemu choremu naszych słabości. Mamy być wzorem oraz pociągiem do dobrych nawyków. Dzieciaki są zapatrzone w rodziców jak w obrazek więc wykorzystajmy to zanim będzie za późno. Zresztą co ja plotę, pewnie już od dawna tak samo postępujecie.
I żeby nie było u nas nikt nikogo do niczego nie zmusza. Młody chce biec to biegnie, chce iść na rower to idzie. W większości to są jego pomysły my to tylko akceptujemy.
Tata

P.S. Dzisiaj znowu wypalił z basenem i trzeba było iść. Ale tym razem to była czysta zabawa bez pływania kolejnych długości. 

5 komentarzy:

  1. Świetne, ze zacząłeś pisac.pokazywanie normalnosci w "nienormalnych" sytuacjach innym to misja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne, ze zacząłeś pisac.pokazywanie normalnosci w "nienormalnych" sytuacjach innym to misja.

    OdpowiedzUsuń